„Czas marki” nadchodzi wielkimi krokami… To oczywiście żart, ale coś w tym jest, że faktycznie żyjemy w „czasach marek”. Na każdym kroku spotykamy się z nimi, co chwilę ktoś nas o nich informuje. Co ciekawe, możemy odnieść wrażenie, że jak grzyby po deszczu powstają nowe, bo firmę od razu utożsamia się z marką. Czy to możliwe? Jaki jest realny czas powstawania marki? Czy można mówić o cyklu jej życia?
ŚPIESZ SIĘ… POWOLI
Tempo życia jest dzisiaj ogromne. Za sprawą rozwoju technologii a tym samym i całej cywilizacji, wszelkie procesy: społeczne, ekonomiczne postępują coraz szybciej. Osiąganie sukcesu za chwilę zaczniemy mierzyć w milisekundach… STOP! Powstawanie marki nie jest procesem szybkim, gdyż wymaga sensownego planu, ogromnej pracy, konsekwencji i czegoś, czego wielu dzisiaj zdecydowanie brakuje: cierpliwości. Markę buduje się krok po kroku i pewnych procesów nie da się przyśpieszyć. Można przeznaczyć ogromne środki na rozpoznawalność marki w dość krótkim czasie. Jednak skuteczność takiego działania jest mocno wątpliwa, gdyż ani nie wpływa na zapamiętanie marki, ani tym bardziej na budowanie do niej zaufania. Po prostu, gdy jakiś bodźców jest za dużo, w człowieku pojawia się mechanizm obronny i zaczyna ich unikać. Zatem doradzamy: śpiesz się powoli. Pamiętasz bajkę Jean’a de La Fontaine’a pod tytułem „Żółw i zając”? Chcesz budować markę? Przyda Ci się… żółwie tempo i twarda skorupa.
RYTM MARKI
Na szybkość rozwoju Twojej firmy ma wpływ wiele czynników. Ze swojej strony możesz zrobić wszystko idealnie a i tak nie da Ci to gwarancji sukcesu. Twój produkt może być dopracowany do granic możliwości, a mimo wszystko sam się nie sprzeda. To, co decyduje o sukcesie firmy jako marki to niezmiennie zbiór elementów. Znacznie ważniejszym czynnikiem niż Twój produkt w procesie sprzedaży jest… człowiek.
To człowiek jest w stanie przekonać do zakupu, ale i człowiek decyduje o zakupie. To człowiek odpowiada za tempo, w jakim rozwija się firma i marka, która jest jej obrazem. Wiele firm dzisiaj monitoruje działania osób związanych z marką – od sprzedawców, na klientach skończywszy chcąc mieć maksymalną kontrolę nad procesem sprzedaży i jego szybkością. Jednak czas (reakcji, decyzji, zakupu) jest tutaj czynnikiem bardzo zindywidualizowanym. Czy zatem warto pędzić niczym zając, pomijając ważne detale, które na końcu drogi mogą decydować o sukcesie?
Pamiętaj, że sprint jest dobry na krótkim dystansie, po nim z reguły każdy dostaje zadyszki i musi odpocząć. Może jednak lepiej krok po kroku budować markę w swoim własnym tempie? W bajce La Fontaine’a, zająca można przypisać do otoczenia, z którym nasza firma ma się mierzyć na drodze do tworzenia marki. Zając to pędzący rynek, to klienci, którym się ciągle śpieszy, to niezasypiająca konkurencja (czy aby na pewno?). Rytm Twojej marki to Twój rytm, nad którym musisz mieć kontrolę, bo on będzie decydował o efekcie końcowym.
HISTORYCZNE ŻÓŁWIE I SPEKTAKULARNE ZAJĄCE
Jeśli prześledziłbyś historie największych marek to zobaczyłbyś, że często były właśnie takimi żółwiami. Poruszającymi się we własnym rytmie, z twardą skorupą chroniącą ich przed wpływem otoczenia. Ta skorupa to doświadczenie i dystans do tego, co się wokoło ich firm działo. Przez lata pozwalała im na spokojne pokonywanie dystansu, krok po kroku. Nawet w sytuacji sprzyjającej, nawet gdy rynek zagwarantował im „wiatr w żagle”, one świadomie poruszały się w swoim rytmie.
Czym zatem jest rytm Twojej marki? Niewątpliwie zależy on od czasu, w jakim możesz zagwarantować odbiorcom dostarczenie tego, co oferujesz w najlepszej jakości, jaką jesteś w stanie osiągnąć. To tempo, w jakim po prostu „dobrze robisz swoje” i w jakim rynek odpowiada na Twoją ofertę.
Oczywiście, z rozwojem technologii czas ten może być skrócony, więc obserwujemy, że niektóre „żółwie marki” dość mocno przyśpieszyły. Jednak nadal nie koniecznie zależy im na sprincie – po prostu wiedzą, że mają przez chwilę „z górki”.
„Spektakularnych zajęcy” sam na pewno jesteś w stanie wskazać kilka, zarówno na rodzimym jak i międzynarodowych rynkach. Pojawiały się i pojawiają w różnych branżach. O zającach bardzo często słyszymy w mediach, bo obwieszczają sukces zanim wyruszą w drogę. Musi po prostu o nich być głośno. Zdają się mieć za nic konkurencję i często ignorują nawet małe sygnały, które mówią „zwolnij, zachowaj siły, długa droga przed Tobą”. Często ulegają chwilowym, sprzyjającym warunkom i po prostu pędzą, musząc potem odpocząć i finalnie „przesypiają” swój sukces.
Zdarza się, że marki-zające mają wiele wspólnego z produktem, który oferują. Podobnie jak ten, zdają się mieć cykl życia. Z początku nabierają prędkości, z czasem utrzymują ją na dość wysokim, ale stabilnym poziomie, by w pewnym momencie, często ignorując sygnały z otoczenia, musieć zwolnić i nawet całkowicie się zatrzymać, a to na wymagającym rynku może tylko oznaczać „wycofanie się z wyścigu”.
Budowanie marki to żółwi spacer – krok po kroku, cierpliwie i konsekwentnie. Ty ustalasz tempo, w jakim budujesz swoją markę. Możesz być zającem, nikt Ci nie broni, ale może lepiej jednak być żółwiem, bo nawet w żółwim świecie zdarzają się sprinterzy, którzy niczym Bertie – najszybszy żółw świata, nie tylko osiągają sukces w budowaniu marki, ale i… trafiają do Księgi Rekordów Guniessa za osiągniętą prędkość.